W ostatnią środę grupa dzieci znających już zasady gry It’s Okay to Panic z poprzednich zajęć podjęła wyzwanie i chciała sprawdzić, czy wszyscy zdołają wypracować taką strategię, która pozwoli im ukończyć rozgrywkę w 12 rund zanim przed skończeniem ostatniej rundy nie pojawi się 6 kart destrukcji. Przypominamy, że polskie tłumaczenie tego tytułu brzmi: ” Można panikować” i jest to sprytna gra kafelkowo-planszowa o budowaniu miast w kontekście tworzenia zanieczyszczeń i ich wpływu na życie ziemskie.
Ta gra to projekt zaprzyjaźnionego z naszym szkolnym klubem gier planszowych wydawnictwa Bored Games i Sargon Games. Jest inspirowana znanym filmem dokumentalnym It’s Okay to Panic.
Wiemy, że gracze poprzez swoje decyzje ekonomiczne decydują o losie nie tylko swoich interesów, ale także świata. Gracze licytują się o Karty Inwestycji, oferując Kostki Zanieczyszczenia ze wspólnej puli. Gracz, który zaoferował najwięcej kostek, będzie mógł dobrać kartę jako pierwszy i skorzystać z najdogodniejszych pozycji, żeby uzbierać jak najwięcej punktów. Trzeba jednak ostrożnie licytować kostkami, a potem mieć szczęście podczas prób utylizacji tych zanieczyszczeń, bo inaczej za każdym razem, gdy gracz uzbiera pięć kostek – do talii projektów wchodzi Karta Destrukcji. I wszystko jest dobrze, dopóki taka karta jest w talii – gorzej, gdy zostanie wyciągnięta jako kolejny projekt. W życie wciela się jej negatywne skutki dla wszystkich graczy oraz dodatkowe dla tych, którzy mają nagromadzoną największą ilość zanieczyszczeń. Gdy takich kart-kafli zostanie wyciągniętych sześć – wszyscy przegrywają. Dlatego należy ostrożnie licytować, a najlepiej – wspólnie się z innymi graczami porozumiewać i niekoniecznie walczyć do końca podczas licytacji projektów budowlanych. Autorami są Marcin Szmel i Sebastian Srebro.
Tym razem rozgrywka poszła od początku w takim kierunku, jak uczniowie zaplanowali po ostatniej wspólnej klęsce. Większość licytacji kończyła się dzieleniem projektów między graczami: po prostu wszyscy wskazywali palcami którą kartą się zadowolą, a gdy np. dwóch graczy chciało tę samą – próbowali dojść do porozumienia bez konieczności licytowania. W ten sposób dzieci nauczyły się, że można coś tworzyć wspólnie bez konieczności generowania negatywnych skutków realizowania projektów. Grę udało się ukończyć. Zwyciężyli wszyscy – mimo, że nie każdy miał największe miasto. Czy czegoś się dzięki temu nauczyły? Czy my, dorośli pamiętamy, że dzieci najwięcej uczą się przez zabawę?